sobota, 29 grudnia 2012

  
 Song of the 2012

Po wielu dniach spędzonych wyłącznie na słuchaniu muzyki z 2012 roku, udało mi się wykrystalizować dwudziestkę tych piosenek, które w jakiś sposób na mnie wpłynęły, i które dały mi najwięcej przyjemności. Poniżej możecie zobaczyć efekty mojej pracy. Podsumowanie dotyczące albumu roku pojawi się dopiero w styczniu, zostało jeszcze kilka płyt które chcę przesłuchać, a i zwyczajnie bym się nie wyrobił do sylwestra. Teraz jednak zapraszam do zapoznania się z 20 moich ulubionych kawałków z 2012 roku:

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---

posłuchaj <---



Mac DeMarco, chłopak wyglądający na super wyluzowanego gościa, o leniwej manierze śpiewania, nagrał w tym roku niezwykle sympatyczny album. Często zapętlam go sobie gdy mam coś do zrobienia przy laptopie, czas szybciej mija, i sam staję się bardziej wychillowany. Mało która płyta, działa ostatnio na mnie tak kojąco. Z tego zbioru piosenek, najbliżej memu sercu znalazł się utwór My Kind of Woman. Z jednej strony prosty jak pozostała dziesiątka, z drugiej zaś bardzo dojrzały i przemyślany.
Podejście Maca do tego co robi jest zadziwiające, pokazuje się jako wiecznie uśmiechnięty gość mający wszystko w dupie, który po prostu lubi grać i śpiewać. Nic jednak nie jest takie proste, więc albo młody Kanadyjczyk włożył w to sporo wysiłku, albo ma taki talent do tworzenia świetnych utworów. Tego nie wiem, wiem za to, że ta konkretna piosenka, cholernie mu wyszła, i wiem też, że jeśli tego nie spier… to stanie się kimś ważnym na scenie alternatywnej, czego mu jak najbardziej życzę!

posłuchaj <---



Eightiesowskich romansów Georgea Lewisa Juniora ciąg dalszy. Five Seconds to jedna z najbardziej chwytliwych piosenek, jakie w tym roku słyszałem. Wpada w ucho od pierwszego przesłuchania, a z czasem jeszcze bardziej wkręca się w czaszkę, do tego stopnia, że potrafiłem chodzić po mieszkaniu przez ponad tydzień nucąc refren, czym irytowałem niemiłosiernie moich współlokatorów.

posłuchaj <---



W tym roku można zauważyć, że cenię sobie minimalizm i prostotę. Nie inaczej jest w tym przypadku. Doused bazując na prostej i wyrazistej linii basu, od razu narzuca szybkie tempo i nie zwalnia do samego końca, nie tracąc przy tym na melodyjności. Kawałek jest typowym przedstawicielem shoegaze’u i to w klasycznym wydaniu, próżno szukać tu przesadzonych eksperymentów elektronicznych, jedynie gitary, bębny, mamroczący wokal i wzrok wgapiony w buty. Mimo pewnej monotonii, nie ma tutaj miejsca na nudę, warto nawet zamknąć oczy, a bombardowani pędzącym dźwiękiem doświadczymy pokazu następujących po sobie z ogromnym tempem obrazów, niczym widok z okna pędzącego pociągu. Bardzo intrygujący, mroczny utwór, ze świetnym flow.

posłuchaj <---



Rozbudowana do granic kompozycja, dla mnie wręcz genialne dance-popowe dzieło, podlane lekkim wariactwem i nonsensem. Hot Chip potrafią tworzyć utwory chwytliwe, pozytywne i zakręcone, ale dopiero utworami takimi jak ten, trochę mroczniejszymi, pełnymi elektro-popowych smaczków, pokazują swoją prawdziwą moc i udowadniają, że potrafią tworzyć ambitną muzykę popularną na wysokim poziomie.

posłuchaj <---




Zdecydowany mój numer jeden tego roku. Lady jest dla mnie kawałkiem tak wciągającym, że potrafię go zapętlić na ładnych kilkanaście minut, co z innymi utworami często mi się nie zdarza. Pamiętam szczególnie jedną sytuację związaną z tym utworem. W kwietniu po koncercie Brothertigera w Krakowie, udaliśmy się ze znajomymi do mieszkania koleżanki by kontynuować oblewanie koncertu (a muszę podkreślić, iż jego oblewanie zaczęło się sporo przed koncertem, a po jego zakończeniu udało nam się nawet namówić gwiazdę wieczoru by wypił z nami przy barze kilka kielichów). Było już chyba nad ranem, ja leżąc spokojnie na podłodze, ostatkiem sił odwracając się w stronę kumpla gdy z jego ust padło pytanie co teraz puścić, powiedziałem bez namysłu „Piotrek! Lady!” i mogłem spokojnie kontemplować przez kolejne 5 minut.
Utwór mimo wszystko jest bardzo prosty, zaczyna się gęstym szybkim bitem, po chwili dochodzą dźwięki rodem z Italo Disco, następnie delikatny wokal Ruth, wyśpiewujący prosty tekst, „If I could only call you my lady, Baby I could be your man”. Całość utrzymana w mrocznej atmosferze nocnych ulic z lat 80. Niby niewiele, a jednak to wszystko razem daje piorunujący efekt. Mimo iż przesłuchałem ten utwór dziesiątki, jeśli nie setki razy, ciągle mogę poczuć te pozytywne dreszcze na plecach gdy wybrzmiewają pierwsze dźwięki utworu.

posłuchaj <---

wtorek, 25 grudnia 2012

Wesołych Świąt !





Nadeszły święta, zaczyna się czas podsumowań, pewnych refleksji na temat tego, co nas przez ostatnie 12 miesięcy spotkało. Czy dobrze wykorzystaliśmy czas, czy może większość zmarnowaliśmy. Warto się na chwile zatrzymać i nad tym wszystkim zastanowić. Tutaj oczywiście nie będę się rozwodził nad tego typu pierdołami, bo to ni ciekawe tudzież obchodzące kogokolwiek, skupię się za to (tak jak i rok temu) na podsumowaniu muzycznym. Właśnie w męczarniach powstaje ranking moich ulubionych utworów z tego roku i mam nadzieję ze pojawi się on tuż po świętach, a jeszcze przed sylwestrem, albo zaraz po nowym roku zaprezentuję listę najlepszych moim zdaniem albumów 2012. W ogóle muszę przyznać, iż rok 2012 pod względem muzycznym był dla mnie wyjątkowo dobry. Przede wszystkim bardzo poszerzyłem swoje muzyczne horyzonty, przesłuchałem naprawdę sporo nowych płyt, poznałem wielu nowych artystów, byłem na kilku(nastu - licząc z festiwalami) koncertach, ogólnie jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że dzięki temu wszystkiemu podsumowanie, które jak wspomniałem, właśnie w ogromnych mękach powstaje, nie będzie ani nudne, ani tym bardziej przewidywalne.

Wesołych Świąt !

BTW grafika wyżej jest już dosyć leciwa, troszkę ją odnowiłem i postanowiłem raz jeszcze wykorzystać jako motyw świąteczny. Link do „pełnej wersji” niżej.


christmas theme on dev!