środa, 6 lutego 2013

The Knife - Full of Fire



The Knife nareszcie dali o sobie znać! A zrobili to w taki sposób, że te już prawie 7 lat od ostatniego długograja, były warte poświęcenia. Katuję to dziewięciominutowe arcydzieło (tak!) od kiedy się tylko ukazało, nie czując mimo jego długości ani odrobiny znużenia. Zespół rozwijał się do tej pory z płyty na płytę, myślałem że szczyt osiągnęli przy okazji Silen Shut, a tu się okazuje że zapowiedziany na kwiecień Shaking The Habitual może być jeszcze lepszy. To na razie tylko przypuszczenia na podstawie jednego kawałka, mogą być mylne, ja jednak myślę iż poziom energii, zawarty w Full of Fire, zdolny do brain fuckingu, jest dopiero preludium do tego co nas czeka na nowej płycie szwedzkiego rodzeństwa.
Poziom szaleństwa i dziwności atakujący w szaleńczym tempie słuchacza, jest bardzo wysoki, by nie powiedzieć szaleńczy (żeby nie było, wielokrotne użycie odmian słowa szaleństwo nie jest tu przypadkowe). Na myśl przychodzi mi porównanie do We Share Our Mother’s Health, jednak żeby porównanie miało sens należy owe szaleństwo i dziwactwo, w kawałku WSOMH pomnożyć dziesięciokrotnie.
Utwór wręcz zapiera dech w piersiach, zachwyca i zarazem niepokoi. Przyznam, po tylu latach przerwy nawet nie czekałem na coś nowego od The Knife, ale kiedy już zastanawiałem się nad ich przyszłością nie mogłem wyobrazić sobie do końca, w którym kierunku mogą podążyć. Jedyne czego byłem pewny, to że nie będzie to powrót do przebojowego Deep Cuts, ale nie spodziewałem się też iż w swoich wariacjach muzycznych posuną się tak daleko. Jestem więcej niż zauroczony, a Full of Fire staje się pierwszym kandydatem do kawałka roku 2013!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz