Za niecałe 2 godziny jedenastki Hiszpanii i Włochów wyjdą na
murawę stadionu olimpijskiego w Kijowie, by stoczyć ostatni pojedynek w tych
mistrzostwach Europy. Pojedynek najważniejszy bo nagrodą jest wieczna sława,
nieśmiertelność. O tą nieśmiertelność walczą głównie Hiszpanie, bo to oni staną
wieczorem przed szansą obrony tytułu sprzed czterech lat, co nie udało się
jeszcze nikomu, nie byłby to wyczyn jakiś ogromnie wybitny gdyby nie fakt że Ci
sami Hiszpanie, wzięli po drodze jeszcze Mistrzostwo Świata, a w rozgrywkach
klubowych, większość reprezentantów kończy minimum w półfinale CL.
Mimo to nagle namnożyło się kibiców Włoskich, życzących
niebieskim zwycięstwa w finale, choć jeszcze niedawno większość na nich (nie
przesadzając) pluli. Jak to się wszystko potrafi szybko zmienić, dziś to Hiszpański
styl nazywają nudnym(!?), świat ewidentnie staje na głowie.
Italia pięknieje z dnia na dzień i wierzę, że zatrzymają
Hiszpanów, którzy prawdziwie są rewelacją, za mojego życia żadna drużyna nie
zagrała 3 razy z rzędu w finale wielkiej międzynarodowej imprezy, a co więcej
pierwsze dwa razy ja wygrała. Dziś jednak po prostu nie może im się udać,
Włochy są naznaczone przez Boga, zobaczcie tylko z jaką pasją śpiewają swój
hymn, od razu widać jak bardzo im zależy. Na przekór wszystkim, wznoszą się na
wyżyny umiejętności, dzięki temu są tam gdzie są.
Nie można jednak wszystkiego przypisywać zaangażowaniu
piłkarzy i woli walki, trzeba pamiętać o rewelacyjnym przygotowaniu taktycznym.
Cesare Prandelli to kolejny wybitny już włoski taktyk, który calcio chłonął od
małego, ba co ja mówię, tak jak inni włoscy trenerzy, calcio wyssał z mlekiem
matki. Włoscy trenerzy nawet w niskiej klasie rozgrywek analizują każdy
szczegół przeciwnika, w jego taktyce, sposobie gry, ustawieniu by znaleźć lukę
która pozwoli dać im zwycięstwo. Taki jest właśnie Prandelli, robi świetne
zmiany, idealnie ustawia zespół, wyciągnął reprezentację z dołka w jakim Ci
znaleźli się po ostatnich MŚ. Nie miał łatwego zadania, a jednak jest tu i
teraz w finale Euro 2012.
Hiszpanie i Włosi, zakończą tak jak rozpoczęli, też w
niedziele, tyle że na innym stadionie. Hiszpanie mogli Włochów wyeliminować,
wystarczyło zremisować w ostatnim meczu z Chorwacją, a dziś pewnie mierzyliby
się z Niemcami, ekipą z którą ostatnio nie mają większych problemów. Tzn. mają,
ale zawsze wygrywają, z Włochami zaś nie wygrali na dużej imprezie nigdy. Nawet
ćwierćfinał sprzed czterech lat, w którym co prawda wyeliminowali Włochów, ale
po rzutach karnych, a taki rezultat jest oficjalnie traktowany jako remis. Czy
dzisiaj będzie ich stać na zwycięstwo? Buffon twierdzi że w szatni panuje
podobna atmosfera jak w 2006 roku. Balotelli chce strzelić w finale 4 gole,
wszyscy szczęśliwi, byleby to ich nie zgubiło.
FORZA AZZURRI ! ! !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz