czwartek, 29 marca 2012

Dopadła mnie ostatnimi czasy pasywność w blogowaniu, brak pomysłu a nawet chęci na napisanie czegokolwiek. Nawet angielskie tygodniówki przestały się pojawiać, choć muszę przyznać że trochę mnie one męczyły, jednak na pewno pisanie ich nie poszło na marne i chciałbym do nic w najbliższym czasie wrócić.

Wpadłem dzisiaj tylko na chwilę, by wkleić mój ostatni rysunek, którego tworzenie dało mi dużo frajdy. Oto i on:


Wróciły mi chęci do tworzenia nowych grafik, więc jutro myślę, że skorzystam z wolnego i zabiorę się za kolejną pracę, jednak tym razem będzie to raczej praca wektorowa, ale to się jeszcze okaże...

Polecam jak zwykle zajrzeć na mojego deviant-art'a gdzie można pobrać wszystkie moje prace w oryginalnych rozmiarach. Oryginał tej pracy tutaj.

wtorek, 20 marca 2012

Parov Stelar


Kilka dni temu zapoznałem się bliżej z twórczością artysty kryjącego się pod pseudonimem Parov Stelar. Głównym tego powodem był post na facebooku oznajmiający, iż zespół ten wystąpi w krakowskim Studiu 22 maja. Parov Stelar to projekt austryjackiego DJa/producenta muzyki Marcus’a Füreder’a. Łączy on na swoich albumach elektronikę z muzyką z lat 20, 30 ubiegłego stulecia i muszę przyznać, że bardzo zgrabnie mu to wychodzi. Trąbki, saksofony czy inne flety i fujarki (czy jak to tam się profesjonalnie nazywa) nadają sympatycznego smaczku jego utworom, a nierzadko towarzyszą im jeszcze charakterystyczne, stylizowane na wspomniany okres wokale.

W czasie koncertów Marcus’owi towarzyszy cały zespół grajków (jazzowo-big beat’owych?)  co daje rewelacyjny rezultat. Nie spotkałem się jeszcze z podobnym zespołem i jestem prawie pewny, że wieczorem 22 maja będę stał w kolejce do Studia. I to nawet nie dlatego że Parov Stelar gra coś nadzwyczajnego, bardziej ciągnie mnie tam chęć przekonania się na własnej skórze jak to połączenie wygląda na żywo, bo wiadomo przekaz z YouTube nie można porównywać do fizycznego uczestnictwa w koncercie.

Za niecały miesiąc, bo już 19 kwietnia, ukazać się ma nowa płyta Parov Seler, zatytułowana The Princess. Jestem bardzo ciekawy jak zaprezentuje się na tym wydawnictwie austryjak i jego zespół, tym bardziej że zapewne majowy koncert będzie zdominowany kawałkami z tego albumu.


poniedziałek, 12 marca 2012

Life

Dzisiaj króciutko, chciałem podzielić się jedynie dzisiejszym znaleziskiem z kwejka.


źródło: http://kwejk.pl/obrazek/1012411/twoje,%C5%BCycie.html

Życie nie jest takie proste jak przedstawiono na powyższym obrazku, jednak bardzo spodobała mi się jego idea. Może kogoś zainspiruje = )

Weekly english note vol. 6

I wanted to make a small tribute to Leslie Feist, my favorite singer (or even favorite woman) last time. I have decided to draw her, but my skills of putting picture from my mind on digital paper, as it turned out, are very poor. The result you may see below, it's only a sketch cos I'm tired of trying to turn that girl into Leslie, and I think I'll start again from the begining.

Finally I made top for my blog! Maybe it isn't what I really wanted, but for a start it's quite good. I will work on that...

czwartek, 8 marca 2012

Off Festival


Planuję w tym roku wybrać się na Off Festival. Całą ideą tego wydarzenia jest zgromadzenie, ciekawych, często mniej znanych szerszej publiczności wykonawców. Z dotychczas ogłoszonych artystów znałem jedynie Iggy’iego Pop’a i to jedynie z kilku utworów, jakoś specjalnie nigdy mnie nie kręciła jego muzyka to też nie miałem parcia na zapoznanie się z jego dyskografią (obiecuję to nadrobić przed festiwalem). Bardziej skupiam się na odkrywaniu artystów, o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia. Dzięki temu poznałem niedawno kilka bardzo dobrych płyt.

Po pierwsze King Creosote & Jon Hopkins i ich album Diamond Mine. Płyta jest wynikiem kolaboracji szkockiego folkowego barda nazywającego siebie King Creosote i angielskiego producenta, specjalizującego się w muzyce elektronicznej Jon’a Hopkins’a współpracującego wcześniej z takimi artystami jak Imogen Heap, Brianem Eno czy Coldplay. Wyszła z tego bardzo interesująca mieszanka, płyta jest bardzo nastrojowa i subtelna, składa się na nią jedynie 7 kawałków, jednak wszystkie trzymają równy poziom. Słucha się tego bardzo przyjemnie i jestem bardzo ciekawy ich występu na żywo.


Kolejnym dobrym zespołem, który poznałem dzięki temu, że zagra na Offie jest Other Lives. Ich muzyka miejscami kojarzy mi się z takim westernowym klimatem, choć jak zaznaczyłem jedynie miejscami. Ogólnie są przypisywani do folku i indie rocka, lecz myślę iż nie ma sensu ich szufladkować. Ich potencjał dostrzegł sam Thom Yorke z Radiohead i postanowił zabrać ich ze sobą w trasę jako support a to już coś znaczy. Ich ostatnia płyta Tamer Animals z ubiegłego roku mi również bardzo przypadła do gustu, szczególnie za sprawą singla For 12, myślę że warto się z nim zapoznać, a zaraz później z resztą dokonać zespołu.



Z całą (dość już pokaźną) listą artystów, którzy mają zagościć w tym roku w Katowicach na festiwalu, można zapoznać się tutaj, myślę że line up jest na tyle zróżnicowany, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Jak już poruszam temat festiwali, to muszę jeszcze dodać, że line up Open’era mnie w tym roku powala. Przede wszystkim obecność Bon Iver’a oraz M83 sprawia że mam ciarki na samą myśl o tym wydarzeniu, a przecież będą tam jeszcze Franz Ferdynand, Bjork, The Kills, Block Party czy Bat For Lashes (a idę o zakład że i Jack White niedługo ogłosi swój udział tam), których również z przyjemnością bym zobaczył i przede wszystkim usłyszał na żywo. Jednak jak znam życie i w tym roku coś nie pozwoli mi się udać do Gdyni i kolejny fajny Open’er (poprzedni tak dobrze obsadzony był imo w 2009) mnie ominie…

poniedziałek, 5 marca 2012

Mandat


Muszę się czymś pochwalić, choć raczej nie jest to powód do dumy. Dzisiaj pierwszy raz w mojej karierze kierowcy samochodu osobowego, zatrzymała mnie drogówka na kontrolę. Trochę się zdziwiłem, przede wszystkim dlatego że stali w bardzo dziwnym miejscu, mianowicie niedaleko stacji PKP w mojej małej rodzinnej miejscowości, gdzie nie ma jakiegoś wielkiego ruchu, a na dodatek nikt tam nie osiąga zawrotnych prędkości. Zatrzymano mnie i za brak gaśnicy dostałem pierwszy w życiu mandat, w wysokości 20 zł (początkowo chcieli mi dać 50!).

To jakaś paranoja, ewidentnie w państwie polskim brakuje pieniędzy, skoro stawiają drogówki w takich głupich miejscach i każą im wlepiać mandaty za takie pierdoły. Koleś, który był po mnie w kolejce, miał gaśnicę, ale nie miał trójkąta ostrzegawczego i też wystawili mu rachunek, a u niego była to już chyba pięćdziesiątka, czyli upraszczając, jedna głupia drogówka wygenerowała wpływ do budżetu w przeciągu 10 minut 70 zł (oczywiście należy uwzględnić jakieś koszty przez nich poniesione). Musi być naprawdę krucho w państwowym budżecie, że rząd ucieka się do takich kroków. Z tego co wiem to nawet jest na to przeznaczona specjalna rubryka w planowanym budżecie, czyli rząd z góry zakłada jakie będą zyski z tytułu mandatów, a co za tym idzie policja ma roczny plan do wykonania zakładający wystawienie określoną ilość kwitków. Nie jest to fajne, nie jest to propaństwowe, i nie że boli mnie strata tych 20 zł, jest to po prostu perfidne wyciąganie pieniędzy od Bogu ducha winnych obywateli. Rząd PO-PSL, podpada mi na każdym kroku coraz bardziej.

ROME [serial]




Starożytny Rzym, wręcz kopalnia ciekawych historii mogących posłużyć za scenariusz filmu bądź też serialu. Aż dziw bierze, tak mało pozycji eksplorujących ten temat dziś powstaje. Z jednej strony wiadomo, koszty, by wyprodukować obraz bazujący na wydarzeniach z tamtego okresu trzeba wyłożyć grube miliony. Na szczęście w 2005 roku stacja HBO zauważyła potencjał drzemiący w starożytności i nie pożałowała pieniędzy na produkcję „Rzymu”.

Serial powstał 7 lat temu, przez ten czas jakoś nie zwracałem na niego uwagi, mimo iż bardzo lubię starożytny Rzym i w zasadzie wszystko, co związane jest z Italią (z każdego okresu). Nie znajdywałem nigdy czasu na te 2 sezony, i pewnie dalej tkwiłbym w swojej ignorancji gdyby nie Gra o Tron. Po obejrzeniu (całkiem niedawno) tego bądź co bądź bardzo dobrego serialu, poczułem pewną pustkę i niedosyt. Przypomniałem sobie wtedy, że gdzieś w domu na półce kurzy się Rzym, który kiedyś kupiłem ojcu. Serial tej samej produkcji, więc stwierdziłem, że może zaspokoić moje potrzeby chłonięcia ciekawych, ładnie przedstawionych historii. Już teraz mogę powiedzieć, nie dość że się nie zawiodłem, to jeszcze dostałem coś znacznie wykraczającego poza moje oczekiwania. Serial ROME w mojej skromnej opinii, jest chyba najlepszym jaki do tej pory widziałem (a widziałem sporo). Może nie miażdży konkurencji, bo i Boardwalk Empire i Gra o Tron, trzymają równie wysoki poziom, ale jednak pewne elementy sprawiają, że ma nad nimi przewagę. Odchodząc jednak od innych produkcjach HBO, to na co zwraca się uwagę od samego początku oglądając Rzym, to sposób w jaki został ukazany, nareszcie nie starano się na siłę upiększyć i uszlachetnić pewnych spraw. Rzym został ukazany taki jakim był, brudny, pełen seksu, krwi, intryg, jednak wszystko z odpowiednim umiarem. Idealnie zbalansowano poszczególne elementy, dlatego nie ma się wrażenia, że ogląda się jakieś soft porno jak to miało miejsce przy seansie Spartacusa.



Nawet najdroższy serial się nie obroni nie mając ciekawych, przyciągających do odbiorników postaci. Jednak i w tym aspekcie Rzym nie ma się czego wstydzić, co prawda nie uświadczymy tu wielkich nazwisk, ale aktorzy dobrani przez twórców spisują się wzorowo. Moim osobistym numerem jeden jest Marek Antoniusz grany przez James’a Purefoy’a, kawał skurczybyka, ale z klasą, nie da się go nie lubić, szczególnie w drugim sezonie pokazuje na co go stać. W celu ukazania życia niższych klas społecznych Rzymu, do grona głównych bohaterów wprowadzono prostego Tytusa Pullo i trochę bardziej rozgarniętego, kierującego się zasadami i honorem Lucjusza Vorenusa - obaj to początkowo legioniści w służbie Cezara.



Jedyne co w całym serialu mi się nie podobało, to brak ukazania bitew. Mianowicie, gdy dochodziło do jakiegoś większego starcia, od razu przechodzono do zdarzeń po bitwie i wtedy bohaterowie jedynie omawiali między sobą jak ta wyglądała i kto ostatecznie zwyciężył. Zabieg ten jest z wielu względów zrozumiały i często praktykowany (np. wspomniana Gra o Tron), jednak nie zmienia to mojego stanowiska, fajnie byłoby taką bitwę zobaczyć, a nie tylko usłyszeć o niej co nie co gdy ta jest już rozstrzygnięta…

Słyszałem również głosy niezadowolenia dotyczące nie trzymania się twórców dokładnie wydarzeń historycznych. Ja jednak nie mam nic przeciwko takim zabiegom, zwłaszcza że dla normalnego odbiorcy (czyt. nie pasjonata tudzież historyka) są one niezauważalne. Należy pamiętać, że jest to serial oparty o wydarzenia historyczne, a nie ekranizacja encyklopedii. Dlatego dodanie smaczków do znanych z lekcji historii wydarzeń jest jak najbardziej na miejscu.


Miałem zamiar jedynie podzielić się wrażeniami z serialu, a wyszła mi pewnego rodzaju recenzja. Nie zmienia to jednak najważniejszej rzeczy, którą chciałem przekazać - serial ROME jest rewelacyjny i polecam go każdemu, bo każdy może w nim odnaleźć coś dla siebie. Choć teraz tak sobie myślę, że chyba został za bardzo skondensowany, tyle informacji, tyle wydarzeń a wszystko zmieszczone w 22 odcinkach... imo z tego materiału można by zrobić 3 a może nawet 4 sezony, dlatego całkowicie na miejscu jest czuć lekki niedosyt i mieć wrażenie niewykorzystanego w 100% materiału.


sobota, 3 marca 2012

Weekly english note vol. 5

Dreams... funny thing, that silly night dreaming can easily mix up in your head. For example nightmares, a lot of people hate it, but still they are watching scary movies to feel fear, however scary movies are never that scary as our nightmares. Fear in real world can be controlled, I mean fear inducted by a movie or sth, but when you’re dreaming, everything is out of control, you think it’s real.

I love my dreams, even scary ones. It takes me to another world, another reality, and sometimes it can even be inspiring. I have that repeating dream that someone is chasing me, it takes some time, and finally I understand that I can’t run forever, or there's no place to go and I have to kill that man (or monster) but my knife (weapon is always a knife) is too short and I can barely wound him and he also are trying to kill me but I have a lot of luck, and strong desire to live, to survive so he can't, and it turns to neverending chase/fight till I wake up. Maybe sometimes it's terrifying but it also gives me some thrill and I like it, sometimes it even has a very good plot. I’m curious if it means something. I’ve read that dream about running away, and having no possibility to escape, means trouble... we will see;)

Also curious thing is a dreaming about persons, sometimes in my dream appears my good friend, with who I do not have any connection right now, I can even say that he was my friend and now he is somebody that I used to know = ) sad but true... I think in this case, he is in my dream cos I miss him, and it's true, it was great to be around him all this years at university.

I’ve heard that you can train your dreaming skills. It might sounds ridiculous but they said it works. Apparently when you achive high level of dreaming (sounds like RPG;)) you are aware that you’re dreaming and you can do whatever you want. It’s very interesting and I think it’s worth to try.

___
It was another busy week, so again I couldn’t write anything, but now I have some time, so be prepared for something more this weekend from me, maybe even today cos Juventus have another match tonight.

See Ya next time